Prasa o nas – ROSJA: MAJOWE TOKOWISKO 2013

JEŚLI CHCECIE, DROGIE KOLEŻANKI I KOLEDZY, PRZEŻYĆ PRAWDZIWĄ MYSLIWSKĄ PRZYGODĘ, POWINNISCIE WYBRAĆ SIĘ NA POLOWANIE DO ROSJI.

artykul7Ten olbrzymi kraj, gdzie większa część powierzchni pokryta jest lasem pełnym dzikiego zwierza, zaskakuje odwiedzających nie tylko pięknymi krajobrazami i obfitymi łowiskami. Spotkacie tu kulturalnych i miłych ludzi, zawodowych myśliwych, którzy znają w swoim lesie każdą ścieżkę i oddadzą całe swoje serce, by ugościć was jak najlepiej oraz pokazać swoją ojczyznę od jej najpiękniejszej strony. Z własnego doświadczenia wiem, że każdy, kto pojedzie tam choć raz, z pewnością będzie chciał powrócić.

Kiedy wiosną 2007 roku, wraz z moim dobrym kolegą Zenonem, po raz pierwszy pojechałem do Rosji polować na głuszce, postanowiłem pomóc w spełnieniu marzeń polskich myśliwych i zająłem się organizacją wyjazdów do tego pięknego kraju.

Warto powiedzieć, że z rosyjskich tokowisk nikt jeszcze nie wrócił bez trofeum. Tak było i w tym roku. Razem z dużą grupą moich dobrych znajomych z całej Polski od dłuższego czasu przygotowywaliśmy się do wyjazdu: załatwialiśmy wizy, bilety, odpowiedni ekwipunek. Podobnie jak przez ostatnie 6 lat, chcieliśmy odwiedzić nasze rosyjskie łowiska pod koniec kwietnia. Jednak na krótko przed wyjazdem, jeszcze w marcu, poważnie zaczęła niepokoić mnie pogoda. Porozmawiałem z moimi towarzyszami i przełożyliśmy wyjazd na maj. Ta decyzja okazała się być strzałem w dziesiątkę!

Wybraliśmy się tam siedmioosobową grupą. Już w październiku ubiegłego roku, na wyjazd zapisali się: Darek i Jan, którzy chcieli zapolować na daniele. Do nich dołączył mój znajomy z Hiszpanii,. Z którym wspólnie polujemy w jego ojczyźnie – redaktor hiszpańskiej gazety myśliwskiej, w której publikuje fotoreportaże z wypraw na całym świecie, Leszek – leśniczy z Puszczy Knyszyńskiej oraz dwójka jego znajomych – małżeństwo weterynarzy. Niemal od razu po przyjeździe na miejsce, nie marnując czasu od pierwszego dnia, część myśliwych wybrała się podskakiwać głuszce, a pozostali wybrali się na cietrzewie. Radości nie było końca, gdy już o 8 rano wśród ciszy leśnej głuszy, usłyszałem najpierw silniki terenówek, a zaraz potem donośny, pełen satysfakcji głos Darka, śpiewającego We are the champions. Gratulacjom nie było końca, a moja osobista opinia, że polowanie na głuszca i cietrzewia przynosi jedne z najwspanialszych myśliwskich emocji i trzeba je przeżyć, aby zrozumieć, znów została potwierdzona.

Zaraz po naszych kolegach, do bazy zjechali: Ania oraz Leszek z pięknymi kogutami cietrzewia, a krótko po nich Rafał – mąż Ani – jedyny, któremu tego dnia nie dopisało szczęście. Cietrzewie nie tokowały przy budce, wystarczył mu jednak sam widok tokujących ptaków, by zachwytom nad tym cudem natury nie było końca. Mimo tego niewielkiego niepowodzenia, święty Hubert podarzył Rafałowi kolejnego dnia, kiedy to udało mu się na jednym wyjściu strzelić zarówno cietrzewia, jak i głuszca.

Rosja zaoferowała nam jeszcze jeden rodzaj niespotykanych w Polsce polowań – polowanie na słonki. Codziennie wieczorami, wychodziliśmy na ciągi tych wyjątkowych ptaków. Udało mi się nawet zorganizować maszynę do puszczania rzutków, byśmy w wolnych chwilach mogli trenować przed wieczornym wyjściem. Nikt z nas nie spodziewał się, że rosół z tego ptaka jest tak pyszny… Skoro mowa o jedzeniu, nie sposób wspomnieć też o Leszku, który trzeciego dnia postanowił zastąpić naszą kucharkę. Cały dzień obserwowałem, jak kręci się między kuchnią, a altaną, gdzie przygotowywał grilla. Degustowaliśmy więc wcześniej zamarynowane szaszłyki z cietrzewia, głuszca oraz słonki, niezwykle delikatne i aromatyczne. Smak tak przedniej kolacji, spożywanej na świeżym powietrzu i w doborowym towarzystwie, zapadł nam w pamięć nie mniej, niż same myśliwskie emocje.

Jak każda taka wyprawa, choć niezwykle przyjemna, i ta okazała się być zdecydowanie za krótka. Nie mogliśmy jednak nie skorzystać z okazji, by jak co roku w drodze powrotnej do Polskie odwiedzić Polski Cmentarz Wojenny w Miednoje i złożyć należny hołd poległym tam Polakom. Najważniejsze jednak w tym wszystkim jest to, że już wkrótce, z tą samą grupą znakomitych myśliwych i przesympatycznych ludzi zarazem, wybieram się znów do Rosji. Tym razem do prawdziwej puszczy w okręgu Twerskim, na tereny jeszcze bardziej wysunięte na wschód. Tam, wśród prawdziwie dzikiej i nieokiełznanej przyrody, będziemy polować na niedźwiedzia, łosia, wilki, a nawet rysie. Cóż to będzie za wyprawa…

Moim towarzyszom: Ani i Rafałowi, Darkowi, Janowi, Leszkowi i przyjacielowi z Hiszpanii serdecznie dziękuję za wspaniałe towarzystwo i pomoc w realizacji polowania.